ScrollTop-ico

Po raz pierwszy od wielu lat byliśmy świadkami ożywienia familoków. I to wszystko dzięki Magicznej Silesii - miejscu poświęconemu dziedzictwu Huty Silesia, łączącego pokolenia i różne, często wzruszające historie pracowników huty i mieszkańców familoków. 

Wspomnienia o hucie, warsztaty dla dzieci nawiązujące do ciągu technologicznego huty, gra dla najmłodszych, wystawa fotografii, koncert na udźwiękowionych narzędziach i wizualizacje ukazujące ruch, mechanizm i trybiki były głównymi atrakcjami, których mogliśmy doświadczyć w sobotę 10 czerwca.

Jednak trzeba przyznać, że to, co zadziało się wokół tych atrakcji przekroczyło oczekiwania organizatorów. Industrialna turystyka zaowocowała zbliżeniem społecznym i licznymi rozmowami prowadzonymi przez wiele godzin. Rewitalizacja ruszyła w rytmie maszyny.

Serdecznie dziękujemy wszystkim uczestnikom i uczestniczkom Industriady za ciepłe przyjęcie, rozmowy i chęć do dalszego wspólnego działania.

Dziękujemy również wszystkim zaangażowanym w organizację tego przedsięwzięcia, szczególnie zaś Stowarzyszeniu Instytut Społeczny Silesia - prezes Dominice Stach wraz z całą grupą inicjatywną za fantastyczną pracę w przygotowaniu Magicznej Silesii i przeprowadzeniu Festiwalu Industriada oraz Jackowi Murze i Jerzemu Natkańcowi za dzielenie się opowieściami i współtworzenie Magicznej Silesii. 

Dziękujemy też sponsorom: EKO M. Golik, J. Konsek, A. Serwotka Sp. J., Rettig Heating Sp. z o.o., Firmie Handlowej Witosz Aleksander Alex-Elektronic.

*** 

Zakończyliśmy festiwal z wieloma przemyśleniami, jedno z nich szczególnie podzielamy z Markiem Twarogiem - redaktorem naczelnym Dziennika Zachodniego, który podsumował Industriadę  na swoim profilu Facebook tak:

(Poem Wam, że…)

Może Industriada jest wyłącznie produktem turystycznym. Jednak dziś na Paruszowcu w Rybniku, gdy te cholerne, ciężkie chmury sobie wreszcie poszły, była czymś znacznie więcej. Te familoki – osiedle patronackie Huty Silesia – pierwszy raz znalazły się na szlaku Industriady. Tym samym pierwszy raz ich mieszkańcy poczuli, że kogoś obchodzą. Że tak wielu ludzi interesują ich losy, losy ich domów, losy ich huty. Gadałem z nimi dzisiaj trochę, luźno i niezobowiązująco. Bo ich znam – znam Rybnik od 70 lat z opowieści rodziców, od ponad 40 z własnych doświadczeń, a od 12 mieszkam w tej właśnie dzielnicy, 500 metrów od Silesii.

Początkowo byli nieufni, ale gdy tylko zobaczyli życzliwość i autentyczne zainteresowanie - zawsze przyjmują jak swojego. Dzisiaj też ocierali łzy, gdy mówili o starych czasach. „35 lat w emalierni...", „40 lat temu sprowadziłam się tu z mężem...”, „Z Nowego Sącza przyjechałem…”, „Wcześniej na Maroku, od 20 lat tutaj, dzielnica cudów…”, „Ostatnią lodówkę pamiętam…”. Może wzruszali się tym, że przywoływali lata młodości i prawdziwej wspólnoty na tym osiedlu. Ale wyglądało to też tak, jakby rozczulał ich sam fakt, że ktoś w ogóle o nich pyta. Że mogą pochwalić się: że byli tacy ważni w fabryce albo że wciąż w domach mają garnki z Silesii, albo że robili rzeczy znane w całej Polsce. Byli szczęśliwi, że młodzi pytają ich o sprawy, które są im bliskie.

To opowieść nie o ludziach wykluczonych, bo familok, bo mieszkania komunalne, bo może kłopoty z czynszem. Niektórzy tak widzą to osiedle. A ja myślę, że to raczej opowieść o ludziach odrzuconych, bo starszych, bo w dzielnicy na uboczu, bo z fabryki, która straciła na znaczeniu. Oni potrzebują rozmowy, zainteresowania, poczucia, że są ważni.

Dlatego bardzo wierzę w projekt Magiczna Silesia. Czas wrócić na Przemysłowej do wspólnoty, która rodziła się tu wiele, wiele lat, a która w latach 90. - gdyśmy wszyscy gonili za nowym - trafiła na hasiok. No to pa.

Brawo Industriada 2017 - Święto Szlaku Zabytków Techniki, Marcin Stach Wojciech Student.

Udostępnij:


Wszystkie aktualności